środa, 27 lutego 2013

Karaoke;)

Mong Dai Dtae Yaa Chorp :)

Tu misjonarz nie jest od nawracania

Witam serdecznie po przerwie. Ciężko mi teraz pisać posty, bo ciężko określić, co czuje. Przyczaja się strach, to znów jak w kajdanki zakuwa go rozsądek, a zaufanie zerka raz na jedno, raz na drugie z nadzieją. Z nowości to tyle, że udało mi się skontaktować z polskim ojcem, który był kiedyś na misji w Tajlandii. Jeśli ktoś jest zainteresowany, polecam wywiad z nim Tu misjonarz nie jest od nawracania Niestety (jak dla mnie), obecnie jest w Polsce. Chętnie więc zadzwonię. Szkoda jednak, że (bynajmniej na stan dzisiejszej mej wiedzy) nie ma tam obecnie księdza Polaka. Natomiast udało mi się znaleźć innych Polaków w Tajlandii. Jupiiii jej:) I to dzięki portalowi couchsurfing:) Jest nadzieja, że od czasu do czasu uda mi się spotkać z rodakiem, aby porozmawiać "po swojemu". To też jakiś punkt zaczepienia - od razu inaczej:)  Zaczyna się już jednak syndrom stresu przedwyjazdowego. Ostatnio przyśniła mi się Tajka, do której podeszłam, by porozmawiać. A jak się zbliżyłam, byłam w wielkim szoku, bo była taka malusieńka :) No cóż, sny żyją swoim własnym życiem:)

piątek, 22 lutego 2013

Czeka na Ciebie łóżko, miejsce przy stole i w naszym sercu

Słowa jak w tytule posta przeczytałam w dzisiejszym mailu. Byłam już nieco zmartwiona, ponieważ ponad dwa tygodnie temu wysłałam wiadomość do Domu Serca w Tajlandii, że przybywam niebawem, bo 10 marca będę na lotnisku. Tymczasem odpowiedzi brak. A mnie już mroczne wizje któż to mnie odbierze ... zaczęły chodzić po głowie:). Tymczasem jest mail z przeprosinami, że tak długo musiałam czekać, ale były w tym czasie bardzo zajęte i nie mogły odpisać. Od około pół roku jestem w kontakcie z Natalią - wolontariuszką z Ameryki, która również jest w Bangkoku (którą zresztą bardzo polubiłam). Regularnie również czytam jej bloga i jej listy z misji, dzięki temu jestem "mniej więcej" na bieżąco. Zachęcam do zaglądnięcia, tudzież przeglądnięcia kilkunastu czy może nawet kilkudziesięciu  zdjęć http://theseasbeforemyship.blogspot.com/ Rzeczywiście, częstotliwość maili to raz na dwa, trzy tygodnie, albo i dłużej czasem. Internetu w domu brak.
To naprawdę już tak nie długo, a ja ciągle czuję się w sposób dziwnie nieokreślony. Ciągle coś mam do załatwienia, niby drobne rzeczy, ale jest ich sporo. Trzeba iść chociażby do dentysty, żeby nie pojechać czasem z "dziurami" w zębach;), zapytać w aptece czy może przydałyby się tabletki wspomagające pracę jelit przy nagłej i długotrwałej zmianie żywienia i dowiedzieć się jak ochronić swą twarz przed palącym słońcem, upoważnić kogoś z rodziny do rozliczenia PIT w przyszłym roku, kupić klapki, bo przecież tam gorąco (a w mym mieście przeszłam już tyle sklepów obuwniczych i najzwyczajniejszych klapek nie ma, bo zima:D), czy chociażby zakupić specjalną wtyczkę (bo bez niej nie podładuje telefonu tutejszą ładowarką, bo w Azji są gniazdka jak to mówi mój tato "z trzema bolcami"), sprawdzić dokładnie jak się dzwoni do Tajlandii, przerazić się ceną połączeń pomiędzy Polską, a Azją (telefonu będę używać TYLKO w nadzwyczajnych sytuacjach), spisać ważne adresy, dowiedzieć się jak uzupełnić karty, które otrzymuje się na lotnisku po przyjeździe w Tajlandii, upewnić się, że karta bankomatowa NA PEWNO w tamtejszych bankomatach działa (w razie tzw. czarnej godziny), zrobić listę mailową wszystkich osób, do których słać będę listy, upoważnić koleżankę, by odebrała dyplom z uczelni itp., itd., zrobić szczepienia, spotkać się z przyjaciółmi, spędzić czas z rodziną, uczyć się..  Tych spraw mnoży się na pęczki:)  Dołączam poniżej modlitwę "Zdrowaś Maryjo" w języku tajskim...

wtorek, 19 lutego 2013

Inni, czy tacy sami

Czas płynie nadal przeplatany angielskim i tajskim. Czytając już o samej kulturze mam wrażenie, że to zupełnie inny świat, chociaż zdarzają się małe momenty, kiedy myślę - nieco podobnie jak u nas. Też maja taki dzień, kiedy oblewają się wodą - hehehehe :) Zamiast buddyjskich mnichów w pomarańczowych sukienkach, my widujemy księży;). Mnichów (zawsze dziewięciu, bo to dla nich szczęśliwa liczba) zaprasza się na wszystkie ważne uroczystości (poświęcenie samochodu, narodziny dziecka, ślub, pogrzeb). W miesiąc i jeden dzień po narodzeniu dziecka należy ogolić jego głowę i brwi... Do 6 - tego roku życia można dotykać głowy dziecka, ale później już nie, bo to najświętsza część ciała. Należy siadać tak, aby nie kierować nóg w stronę człowieka, ani tym bardziej w stronę Buddy. Nie można zginać pieniędzy, bo widnieje na nim wizerunek króla, który jest bardzo mocno czczony. Kobiety nie mogą dotykać mnichów, więc gdy podają im posiłek, to tak, aby mnicha nie dotknąć, nie patrzą też na niego. Każdy chłopiec z kolei choć na krótki okres czasu musi zostać mnichem. Naczytałam się też o roślinach, które mają dobrą i zła symbolikę, które warto hodować w swym ogrodzie, a których lepiej unikać, bo sprowadzają złe duchy. Poznałam też krótko historię kraju (Tajlandia znaczy dokładnie - kraj wolnych ludzi - może się więc ona szczycić tym, że nie utraciła swej suwerenności). W budownictwie z kolei, kiedy buduje się nowy dom, warto też (i niektórzy to czynią) wybudować maleńki drewniany domeczek, jako miejsce dla duchów, aby nie wkraczały one do domostwa. Napatrzyłam się tez na piękne krajobrazy, czytając również przewodniki. Istną kopalnią wiedzy jest dla mnie http://www.thailandlife.com/ . Naprawdę zachęcam, bo autor bloga opisał w nim niemal całe swe życie od dzieciństwa, po wiek dojrzały. Bardzo często pisze z humorem, umieszcza dużo zdjęć, po czym wyjaśnia, co dokładnie się tam dzieje. Chyba nikt nie opisze tak dobrze tej kultury, jak ktoś, kto nią żyje.  Poza tym spędzam czas z bliskimi tak jakby było tylko dziś i nie istniało jutro ...



środa, 13 lutego 2013

Sawadii - kaa

Otóż to ... Jak w tytule "Dzień dobry" po tajsku (sawadii - krap dla mężczyzn). Szczerze mówiąc samą boli mnie głowa, gdy wymawiam ten śpiewny język. Być może to dlatego, że przerysowuję wszystkie tony, aby nie pominąć istotnej modulacji. Gdyż modulacja ta w wielu przypadkach zmienia znaczenie wyrazu. A być może dlatego, że jak mawiał Cejrowski - Azjaci mówią na wysokich tonach, co może człowieka irytować po pewnym czasie. A to Ci dopiero niespodzianka. Są słowa, które można wymówić na kilka sposobów: tonem wschodzącym, schodzącym, wysokim, niskim i środkowym (zwyczajnym). Dla europejskiego ucha to nie lada wyzwanie wychwycić ową różnicę w zwyczajnej mowie. Ale cóż o tym pisać. Nie usłyszycie dźwięku w zapisanych literach, posłuchajcie sami -  Tajska tonacja .

Dziękuję

Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za przybycie w niedzielę:) I dedykuję:

„- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy? - Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.”

Alan Alexander Milne - Kubuś Puchatek