Iwona Michnik 08.05.2014
iwonkamichnik@gmail.com
iwonkamichnik@gmail.com
Delikatny jak dotkniecie motyla
« Bóg jest, ale Go nie zauważamy »
/Franz Jalics SJ/
/Franz Jalics SJ/
Przypominam sobie, gdy kiedyś siedziałam na łące, obserwując wszystko wokół … aż nagle do tej mej ciszy, pewnego znieruchomienia i zadziwienia dołączył się … motyl. Usiadł na mej stopie tak długo, aż zdecydowałam, że chciałabym go zobaczyć jeszcze bardziej z bliska. Me poruszenie przestraszyło go jednak, więc odleciał. Do dziś jednak pamiętam ten delikatny, ledwo wyczuwalny dotyk motyla. Takich dotknięć się nie zapomina. Przypomniałam to sobie zasiadając do pisania tego listu, gdyż podobnie myślę o spotkaniach z przyjaciółmi tutaj … pośród chaosu zawikłanych życiorysów, setkach spraw do zrobienia, czy własnych przemyśleń, kiedy otworzy się w sobie przestrzeń dla osoby - tak jak i z tym motylem - wszystko nieruchomieje. Dotkniecie motyla jest wtedy dotknięciem serca… A w ostateczności to dotkniecie Boga, którego trudno czasem rozpoznać w ludzkim przebraniu. Bo przyzwyczajona byłam do innych definicji, innego obrazu, że tak jak może pierwsi apostołowie, nie wiedziałam, ze przyjdzie w innej postaci…..
Wieści ze wspólnoty
- Wieści ze wspólnoty pękają w szwach. Bo choć znowu ogarniam swą myślą dwa ubiegłe miesiące, to wydaje mi się, że ogarniam rok cały :) Za nami Święta Wielkanocne jak i tutejsze ogromne święto Songkran, podczas, którego jak w tamtym roku odwiedziliśmy wszystkie nasze babcie, obmywając ich ręce wodą i błogosławiąc je. Tradycja ta nazywa się rot nam. Obecnie, dość rzadko można spotkać młode osoby odwiedzające starszych ludzi, by ich błogosławić. Zazwyczaj wszyscy zbierają się w jednym miejscu, świątyni czy placu, gdzie wszystko jest przygotowane, by błogosławić babcie i dziadków.
pożegnanie Mary Celeste i Cecili, które są już w domu, a ich pokój tutaj dziwnie opustoszał. Wiele twarzy, łez, ale i świadomości, że byłem i jestem kochany, że przyjaźń się nie kończy, ale zostaje w sercu oraz nadal jest kontynuowana przez nas. Jak wyjaśnić ten dar zaufania, ten dar przekazywanych więzów, tego spojrzenia ludzkich oczu? I kim jesteśmy, by z rąk do rąk, z serca do serca przekazywać cenne życie? Każda z nas jest inna, każda z nas się uzupełnia. Po wielokroć stwierdzałam tu, że nie mogłabym byś sama - każda osoba w jakiś sposób uzupełnia część mego własnego serca, tak samo i każdy wolontariusz przynosi coś unikalnego, odkrywając część serca być może jeszcze nie odkrytą u naszych przyjaciół, jak i pozwala siebie odkrywać.
- Poza tym przyjazd naszej nowej wizytatorki Agnes oraz wizytę dwóch wolontariuszek z Indii.
![]() |
Jaaj Phat i Cecile |
- Oczywiście ogromne upały (na szczęście już zaczyna padać) :).
- Dodatkowo pakistańskie małżeństwo, o którym kiedyś pisałam w mym liście, które czekało na wyjazd do Ameryki w końcu się tego doczekało!!!! Już są w swym nowym domu !!!!
- Malowaliśmy też naszą kaplicę, zdzierając starą farbę z dziećmi, które ogromnie chciały pomóc. Myślałam sobie wtedy, że ta praca to jak ta misja, zdzieranie starej farby długo i mozolnie, aż do pustej ściany, by pokryć ją nowym kolorem. Z tym, że tym, który pracuje jest Stwórca z całą rzeszą przyjaciół.
- Anan (syn Jaaj Som Chit) nadal jest w szpitalu.
- Kilka dni temu mieliśmy też tajski ślub w naszym sąsiedztwie.
- Wiele osób, które znamy przygotowuje się do wyjazdu, jak Father Daniel z Nigerii po 7 latach wraca do swego kraju, Father Tweesak, który był odpowiedzialny za Saint Louis hospital, gdzie chodzimy odwiedzać chorych został przeniesiony do Ayuthai, kilka rodzin zagranicznych po paru latach zamieszkania w Bangkoku z powodu pracy również przygotowuje się do zmiany miejsca zamieszkania.
“Jedyne, czego potrzebuje to miłość”
![]() |
Wiraa |
Nie wiem czy do końca byłam świadoma tego, że nie trzeba czekać na wielkie wydarzenie, bo w prostej codzienności ukryte jest tysiące skarbów życia…. Kilka dni temu podczas naszej wędrówki w niedziele do kościoła do tajskiej parafii, po drodze spotkałyśmy dziadka jednego nastolatka, którego znamy (Nung), którego czasem widzimy w małym samochodziku, w którym przewozi drewno (obok jest pracownia meblowa), zatrzymaliśmy się więc przy nim na chwile. Przywitałyśmy się sawadhii kha, po czym nachyliłam się, aby słyszeć, co on mówi. W tym momencie on wziął do ręki papier toaletowy, zaczął go rozwijać, dzielić na porcje i wyciągnął rękę, aby nam go dać. Zdziwiona
zapytałam, co robi… Wtedy on gestem pokazał, że to po to, aby wytrzeć naszą twarz i czoło z potu. Przyjęłyśmy więc te toaletowe ręczniczki ze zdziwieniem i z wdzięcznością, w sercu jednak zaniemówiłam, bo pomyślałam sobie, jakie spojrzenie ma ten człowiek, jak patrzy na ludzi, że pierwsze co widzi, to ludzka potrzeba? Jaki ma ogrom wewnętrznej czułości, żeby wykonać ten mały gest? Małe gesty czasem trudniejsze są niż wielkie wydarzenia, ale to
z nich składa się codzienność i to one często wzruszają serce. Podobnie, kiedy zdzierałyśmy starą farbę ze ściany w naszej kaplicy, (oczywiście strzępki tej farby były wszędzie) jeden wielki odłamek wylądował na mej głowie. W tym momencie jedno z dzieci przychodzących do naszego domu – Fyk - ściągnął je z mej głowy, zrobił to jednak z taką ważnością i czułością, że po raz kolejny me serce zaniemówiło. Czy jak Biw który jadł z nami lunch, po czym spostrzegł, że
wszyscy jedzą łyżką, a widelec bezczynnie leży (w Tajlandii jemy łyżką i widelcem)
zapytałam, co robi… Wtedy on gestem pokazał, że to po to, aby wytrzeć naszą twarz i czoło z potu. Przyjęłyśmy więc te toaletowe ręczniczki ze zdziwieniem i z wdzięcznością, w sercu jednak zaniemówiłam, bo pomyślałam sobie, jakie spojrzenie ma ten człowiek, jak patrzy na ludzi, że pierwsze co widzi, to ludzka potrzeba? Jaki ma ogrom wewnętrznej czułości, żeby wykonać ten mały gest? Małe gesty czasem trudniejsze są niż wielkie wydarzenia, ale to
z nich składa się codzienność i to one często wzruszają serce. Podobnie, kiedy zdzierałyśmy starą farbę ze ściany w naszej kaplicy, (oczywiście strzępki tej farby były wszędzie) jeden wielki odłamek wylądował na mej głowie. W tym momencie jedno z dzieci przychodzących do naszego domu – Fyk - ściągnął je z mej głowy, zrobił to jednak z taką ważnością i czułością, że po raz kolejny me serce zaniemówiło. Czy jak Biw który jadł z nami lunch, po czym spostrzegł, że
wszyscy jedzą łyżką, a widelec bezczynnie leży (w Tajlandii jemy łyżką i widelcem)
![]() | |
Mee Sum Malee i Marie Celeste |
wstał więc, podszedł do każdego, wziął widelec i włożył do ręki każdemu z osobna, obdarzając przy tym uściskiem. Czy jak ma siostra ze wspólnoty, której powiedziałam o moim śnie po niezbyt spokojnie przespanej nocy (gdyż me prześcieradło tak się pozwijało, że spalam tylko na materacu) również mnie zadziwiła swym małym gestem. Śniło mi się, co jest nieco śmieszne, że ona pięknie oblekła mój materac w prześcieradło. Powiedziałam jej rano ze śmiechem o mym śnie, a wieczorem ze zdziwieniem odkryłam, że rzeczywiście pięknie jeszcze raz je ułożyła. To tak samo jak to nasze rot nam dla babć, czasem dotknięcie wody było jak obudzenie potoku łez wdzięczności. Jedna z jaaj (babć) w szpitalu, która nie mówi, gdyż przychodzi jej to z ogromnym trudem, powiedziała wtedy sawadii kha, uśmiechnęła się na przywitanie, a w jej oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Jak opisać to spojrzenie? Czy nasza Mee Sum Malee – Chinka -która od dzieciństwa mieszka w Tajlandii, pracowała w szpitalu jako pielęgniarka, znała mnóstwo ludzi, ale po skończeniu pracy pozostała samotna. Choć mieszka w naszym sąsiedztwie od ponad 20-stu lat, to nigdy nikogo nie gościła w swym domu. Pierwszy raz w życiu zaprosiła nas kilka miesięcy temu do środka na śniadanie, które teraz stało się naszą tradycją. Wołamy na nią Mee, co znaczy mamo :). Ostatnio miała bóle kręgosłupa, zapytaliśmy czy czegoś nie potrzebuje, a odpowiedziała tylko “Nie, co mogłabym potrzebować? Jedyne, czego potrzebuje to miłość”, po czym przytulia każdą z nas z czułością. Jedyne, czego potrzebuje to miłość …. Czy to nie najważniejsze, choć może czasem ukryte pragnienie każdego z nas? Cóż mogę więcej napisać? Miłość składa się z prostych, ale uważnych i czułych gestów i dotyka serca….
*********
Z zadziwieniem informuje, że to mój przedostatni list, gdyż za dwa miesiące
Z zadziwieniem informuje, że to mój przedostatni list, gdyż za dwa miesiące
wypełnia się mój tutejszy czas i będę wracać do Polski…
Polecam Wam jak zawsze wszystkich naszych tutejszych przyjaciół,
Polecam Wam jak zawsze wszystkich naszych tutejszych przyjaciół,
Mary Celeste i Cecile, które wróciły do swych domów,
oraz mnie w tym specjalnym czasie przygotowania do wyjazdu i pożegnań.
Dziękuje !!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dziękuje !!!!!!!!!!!!!!!!!!
![]() |
Nasza wspólnota w wigilie Wielkiej Nocy Marie Celeste, Iwona, Cecile, Marianne, Naomi |