wtorek, 17 grudnia 2013

Coraz blizej swieta ....

 W tym roku   o l ś n i e n i a   c o d z i e n n o ś c i ą !!!!



Integracja?

Witam jak zwykle po dlugiej przerwie (to, zebyscie sie mogli za mna stesknic:) Tym razem chcialam napomknac o naszym wspolnym miedzynarodowym popoludniu. Mianowicie, jedna z naszych zaprzyjaznionych francuskich rodzin, zaprosila nas z naszymi dzieciakami z Jet Sip Prai do siebie do domu na wspolne gry (dla chlopcow oczywiscie football), a dla dziewczynek przygotowywanie dekoracji. Zrobilysmy wiec tournee po naszym sasiedztwie, pytajac rodzicow czy mozemy zabrac dzieci itp., itd. W naszej gromadzie znalazl sie Biw (ktory czasem przechadzajac sie kolo naszego domu spiewa piosenke urodzinowa, albo mowi dzien dobry, albo po prostu krzyczy - przy czym to wszystko trwa zaledwie sekundy), jego dobry przyjaciel Nung (ktory zjawia sie zawsze niespodziewanie), nowo poznany drugi Nung z siostra Tee, Keet, Bua, wiecznie usmiechnieta Ooo, ktora kazdy rozpoznaje po jej radosnym SAWADIIII KHAAA!!!!!!! oraz Ing, byla tez z nami Naa. Mimo tego, ze umowilismy sie z dziecmi na 13-sta to wiekszosc z nich czekala przed domem godzine wczesniej, co chwile pytajac, czy to juz. Kiedy wiec wybila ta oczekiwana godzina wyruszylismy najpierw autobusem, potem rong song teew, a potem piechota, az w koncu dotarlismy do rodziny Laure. Troche obawialysmy sie wczesniej jak to bedzie, jak te nasze dzieciaki odnajda sie w rzeczywistosci tego wielkiego domu i nieznanych im Francuzow. Ale gdziez tam strach. Biw, gdy zobaczyl ojca rodziny (ktory byl nieco oniesmielony) podszedl i po prostu przytulil sie. Potem chlopcy automatycznie dogadali sie z synami Laure (bo przeciez wiadomo o co chodzi w pilce noznej) i tutaj rowniez Biw, gdy chcial wytlumaczyc koledze, ze ma podejsc blizej, wskazal palcem i powiedzial Pii ldkfhegskqdikusgreuy (co zapewne bylo imitacja jezyka angielskiego) i wszystko bylo wiadomo. Komunikowali sie po tajsku, francuzcy chlopcy po angielsku, albo na gesty i doskonale sie rozumieli. Dziewczynki tez byly zadowolone z przygotowanych dekoracji. Potem gralismy w jeszcze pare innych, wspolnych gier. Dzieci pytaly tylko - kiedy wrocimy znowu???? Dla mnie samej to byla czysta przyjemnosc patrzec na te rodzine, ktora przygotowala to wszystko ze swej dobrej woli, chcac dzielic nie tylko swoj dom, ale takze swoje serce, przez co ow dom mogl napelnic sie zyciem. Bo choc jestesmy rozni, z roznych kultur, rodzin, moznaby powiedziec swiatow, to wszyscy pragniemy tej wspolnie dzielonej przyjazni, i tego smaku wspolnie dzielonych dobrych chwil.