poniedziałek, 14 października 2013

Spotkanie

Z uplywem czasu i przyplywem nowych osob (bo ostatecznie jest nas teraz piec) zaglebiamy sie bardziej w nasza dzielnice, odnajdujac ludzi, ktorzy znaja Domy Serca od lat. Wyodrebnilismy cztery okregi w dzielnicy, gdzie udajemy sie nasze wizyty: jeden to otoczenie naszego domu, ze wspomniana juz dawno temu Jaaj Som Chit, Jaaj Niang, Pii Jaakiem, Naa, ale takze Jaaj Sanuk, Jaaj Waa, fryzjerka, Plaa (dziewczynka ze swa rodzina), babcia stojaca na strazy pralni, ktora zawsze wszysto zapomina, wiec pyta od nowa :), mezczyzna wyrabiajacy buty, nasza sasiadka Paa Ot, Paa Nooj, Jaaj Luli, czy dzieci mieszkajace w poblizu. Nieco dalej Baan Chiwit Mai z Pii Suaj na czele i jej corka, o ktorej pisalam ostatnio (jest w szpitalu), Bua, mezczyzna bezdomny i jego rodzina, Paa Som Chit, Paa Wii, az w koncu dochodzimy do torow kolejowych, gdzie zyje babcia nie umiejaca mowic, kolejna grupa dzieciakow z rodzina i babcie zawsze wysiadujace na progu, obserwujace, kto przechodzi ich uliczka. Po drugiej stronie z kolei jest wielkie boisko, na ktorym zawsze gromadzi sie mnostwo dzieci i nastolatkow, znacznie bardziej niespokojne, niz okreg tuz przy naszym domu, gdzie znowu znamy kolejne babcie, na wpol indyjsko-tajsko-pakistanska rodzine, Chompuu z mama i tata itp., itd. Te imiona choc brzmia tajemniczo i nieznajomo kryja w sobie tajemnicza historie osoby i jej spotkania z Zyciem. Piszac te imiona przypomina mi sie fragment z Biblii, kiedy to czytamy syn Dawida, a potem syn tego, owego i tamtego, caly rodowod, a my nie mamy pojecia do kogo rzeczywiscie naleza i kim byli Ci ludzie. Ale to ludzie tworza historie. Ewangelia prowadzi do spotkania. Ten, ktory chodzil przed nami ciagle kogos spotykal ..Dlatego mam wrazenie, ze wlasnie tu i teraz me zycie i ta cala seria sotkan jest jak kartka z Ewangelii, ktora Slowo zamienila w Zycie.