sobota, 15 grudnia 2012

... Własną drogą ...

Przedstawiam Tajlandię z krajobrazów ludzkich twarzy (filmik poniżej) ... Twarzy, które już niedługo będę spotykać, oczy, w które będę patrzeć, mimika, którą będę starała się odgadnąć ... Dlaczego dla mnie Tajlandia? Nie wiem, taki kraj dla mnie wybrano. Wszędzie, gdzie jedziemy skrywają się ludzkie historie, wzloty i upadki - tak jak w naszych rodzinach, środowiskach, które znamy ... To prawda, że wszędzie są potrzeby. Nie tylko tam, nie tylko tutaj, czają się za każdym rogiem, każdy z nas wymieniłby ich trochę. Być może niektórzy myślą, albo czasem wszyscy myślimy - po co cokolwiek próbować? I tak jest jak jest. Ale chociażby film "Hotel Ruanda", czy książka "Uśmiechy Bombaju" daje odpowiedź. W świecie jest tysiące organizacji, które na różny sposób starają się w różnych wymiarach odbudować życie człowieka. Są też takie, które chcą je zdegradować. Być może wielu ludzi zastanawia się: po co wyjeżdżać? Można robić dużo dobrego na miejscu. Oczywiście, to też prawda. Ale prawdą jest też to, że nie wszyscy jesteśmy lekarzami, kierowcami czy piekarzami, nie wszyscy muzykami. Każdy odnajduje własną drogę. Ile razy ubogacił mnie ktoś jakimś artykułem, piosenką czy nawet sposobem w jaki przygotowywał ciasto. Tak wiele jest ludzi, którzy poszerzyli me horyzonty myślenia... Toteż i prawdą jest, że Ci, którzy wyjeżdżają na misję, są znakiem dla ludzi tam żyjących. Przyjaciel, który był w Senegalu (również z Domami Serca), opowiadał mi, jakim wielkim szokiem było dla tamtejszej ludności, że oni chcieli mówić do nich w ich języku, ze ktoś tym samym docenił ich naród. Jak wielkim szokiem, że ktoś - ot zwykły chłopak - zostawił na jakiś czas swe życie, by spędzić je właśnie z nimi! I to czasem tak samo jak z nami - potrzebujemy osoby z zewnątrz, nie ze znanego środowiska, aby coś do nas dotarło. Poza tym to mieszanie kultur pokazuje mi, że wszyscy jesteśmy ludźmi, że bez względu na kolor skóry, język, czy nawet wyznanie, są rzeczy, które nas łączą, nasze pragnienia miłości, przyjaźni, nasze tęsknoty i lęki. Jest w tym wszystkim jakaś przestrzeń, w której jesteśmy jedno. To pewnie też prawda, że ten wyjazd poszerzy również me horyzonty i serce, o ile przetrwam sam początek:) Nie jestem, ani lepsza, ani gorsza, że wyjeżdżam. Poprzez bloga i me listy, które będę wysyłać zapraszam do podróży ze mną.